Tak więc rozpoczyna się moje blogowanie …
W miejscu i czasie kiedy całe moje życe rozpadło się. Pozostała mi córka i dwie walizki.
Na lotnisku moje ośmioletnie dziecko spytało:
– mama czy dwie walizki wystarczą na nowe życie?
Przez łzy odpowiedziałam:
– Tak, nie martw się, to nam wystarczy.

…razem z córką, od pięciu miesięcy mieszkamy na pokoju u siostry. I oto jak wygląda moja sytuacja:

Stan cywilny: w trakcie rozwodu, pierwsze alimenty otrzymałam czwartego miesiąca

Zamieszkanie: na pokoju u mojej najstarszej siostry na wsi

Praca: brak

Dlaczego pracy brak? = mój stan zdrowia: po operacji i w trakcie badań

Sytuacja finansowa: od samego początku żyłam z pieniędzy za sprzedany samochód (dziękuję Ci mężu za sprzedaż mojej hondzi, dzięki temu miałam na życie!). W między czasie otrzymuję od mężą różne przelewy: a to za sprzedane rzeczy córki, a to za zwrot podatkowy – wszystko skrzętnie dzielone przez (jeszcze) męża na pół. Czyli on jedną połowę i ja z córką drugą … „poznaj serce Pana” mawiał mój mąż …..

Kondycja fizyczna: nie wesoła. Po ponad 9 latach mieszkania w tropikach przylot do Polski w trakcie zimy z powodu „rozpadu małżeństwa”, spowodował, że prawie nie wychodziłam z domu.
Do tego ta operacja, której wogóle się nie spodziewałam. To był taki „bonus” przy tym jak runęło moje życie.

Kondycja psychiczna: słońce dodaje mi skrzydeł, chyba zaczynam stawać na nogi. Jednak powodów do zadowolenia raczej nie mam:
Córka nidgy nie uczyła się pisać i czytać po polsku, to też nie bardzo odnajduje się w polskiej szkole. Śpimy razem w jednym pokoju – ona tęskni za swoimi zabawkami, półkami, książkami i przestrzenią ośmiolatki …. a ja tęsknię za domem, który tworzyłam całym swoim sercem. Obie tęsknimy za słońcem i aktywnym życiem „poza domem”. O tym jak córka tęskni za tatą nawet nie wspomnę.
Tak czy siak, piękne wiosenne słońce powoli dodaje nam sił.

Dzić coś przeczytałam i postanowiłam się z tym podzielić.

„Sometimes when things are falling apart
they may actually be falling into place „

Tak więc czytam to i pocieszam się, że teraz moje życie nabiera właściwego kształtu. Wierzę, że moje życie miało wyglądać inaczej … a ja głupia kurczowo „trzymałam się” małżeństwa, które od kilku lat nie miało sensu.

Kiedy wydaje się Wam, że świat się wali i nic Wam nie wychodzi, to może warto zerknąć na to z innej perspektywy – może właśnie zaczyna się układać w naturalną, właściwą całość!

 

Życzę Wam i sobie, tego żeby to co ma się rozpaść, rozpadło się – dając miejsce czemuś nowemu … czemuś lepszamu!
Pola Modrzewsky 
Siła Umysłu